środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 19 "On żyje!"

Wróciłam yaay! I mam coś do ogłoszenia: założyłam wattpada. Nie publikuję tam "Żyć za wszelką cenę" tylko "Śmierć za życia" (opowiadanie z poprzedniego bloga) i "Zaułek" - ff anime "Kuroko no Basuke". Link do mojego profilu:  https://www.wattpad.com/user/ANataria

Ok, skoro już wszyscy wszystko wiedzą to zapraszam na rozdział dziewiętnasty! :D


Panikę jaką wzbudziła nieobecność Mike'a można porównać do strachu przed tsunami. Lily wyglądała jakby miała zemdleć, a Kate planowała poszukiwania. Zniknięcie prezydenta nie wywołało by w nich takich emocji.
W końcu Kate wyjęła telefon i zadzwoniła po Guntera. Był zdziwiony, że już chcemy wracać, ale o nic nie pytał. Gdy byłyśmy w drodze powrotnej Kate ponownie przyłożyła telefon do ucha. Słyszałam jak ktoś po drugiej stronie mówi, ale nie mogłam rozróżnić słów. Po jakiejś minucie oczy Kate się rozszerzyły i drżącą ręką podała mi telefon. Posłałam jej zdezorientowane spojrzenie i przyłożyłam telefon do ucha. Takie zachowanie nie pasowało do Kate. To Lily była panikarą.
-Halo?
-Witaj, Misa - zdębiałam. Głos po drugiej stronie słuchawki... nie chciałam go słyszeć. Nie chciałam go słyszeć nigdy więcej.
-Ladislaus? - jęknęłam.
-Myślałem, że dla ciebie Stokrotka - zaśmiał się nieprzyjemnie.
-Czego chcesz?
-Jak to czego? Stęskniłem się! Jesteś w końcu moją ulubioną bratanicą! - nie odezwałam się. Nie wiedziałam co powiedzieć. - Dlaczego ucichłaś? Kiedy usiłowałaś mnie zabić nie byłaś cicho - ktoś jęknął po drugiej stronie. - Słyszałaś? To wasz drogi przyjaciel, Mike. Całkiem miły z niego gość - nagle ton głosu Ladislausa się zmienił. Rozbawienie gdzieś zniknęło. -Co ty na to żebyście do nas dołączyły, hmm? To będzie niemal jak zjazd rodzinny! 
Rozłączył się.
-Jesteśmy na miejscu - oznajmił Gunter. 
Szybko wysiadłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy do domu. Po raz pierwszy Lily nie patrzyła na Guntera dłużej niż było trzeba. 
-Czego chciał? - zapytała Kate, gdy tylko przekroczyłyśmy próg domu.
-On... zaprasza nas do siebie.
-W ogóle jak to możliwe? Przecież on nie żyje! - Lily pokręciła głową. 
I tu muszę się z nią zgodzić. Zabiłam Ladislausa. On nie ma prawa żyć. 
-Najwyraźniej, nasz drogi brat nie był wystarczająco martwy - Kate założyła ręce na piersi. - Gdzie on tak właściwie jest?
Zerknęłam a wyświetlacz telefonu. Nie mam pojęcia jakim cudem, ale GPS był włączony.
-Ladislaus jest w... Moskwie - stwierdziłam zdziwiona.
-A co on tam znowu robi? - mruknęła z niezadowoleniem Kate. Nikt jej nie odpowiedział. - Na co czekacie? Pakujcie się. Idę zamówić bilety.
Ehh, żegnaj spokojne licealne życie. Nawet nie miałam okazji do ciebie wrócić.

Po godzinie każda z nas miała zapakowane najpotrzebniejsze rzeczy w torbie podróżnej. Miałyśmy wychodzić z domu, gdy nieoczekiwanie pojawił się Light i ten chłopak, który kręcił się koło Lily. Żaden z nich nie wydawał się być zaskoczony torbami w przedpokoju.
-Wybaczcie chłopaki, ale dziewczyny nie mogą się z wami spotkać - powiedziała na wstępie Kate, stojąca najbliżej drzwi. - Sprawy rodzinne, rozumiecie...
-Oczywiście, że rozumiemy - powiedział Alex, uśmiechając się promiennie.
-Przyszliśmy właśnie w tej sprawie - dodał Light.
Kate zmrużyła oczy. 
-Pan Ladislaus, kazał się nam wami opiekować. By Colen was nie znalazł. - wyjaśnił Alex. Zdębiałam.
-A teraz mamy was do niego sprowadzić.
Potem była tylko ciemność.
Obudziłam się w samolocie. Obok mnie siedział Light. Nigdzie nie widziałam Lily i Kate.
-Cześć - Light wyszczerzył zęby. 
-Co ja tu robię? - jęknęłam.
-Lecisz do pana Ladislausa.
-Kim ty tak w ogóle jesteś, co? Bo raczej nie kolegą przypadkowo zapoznanym na imprezie - usiadłam wygodniej i wbiłam w niego spojrzenie.
-Nie - zrobił skruszoną minę. - I nic mi wtedy nie powiedziałaś. Szczerze mówiąc, na tej imprezie nie spotkaliśmy się w ogóle. 
-Więc zmyśliłeś to wszystko? - upewniłam się.
-Tak.
Powinnam być teraz co najmniej wkurzona, ale... byłam dziwnie spokojna. Co nasuwało kolejne pytania.
-Co mi daliście?
-Hę?
-Czym mnie naszprycowaliście?
-Pan Ladislaus kazał ci to dać, w innym wypadku...
-Nie byłabym taka spokojna - dokończyłam za niego.
-I mogłabyś używać swoich zdolności - dodał niepewnie.
-Aha. A gdzie są Lily i Kate?
To wszystko wyjaśnia. Gdybym mogła się cofać w czasie nigdy by nas nie dorwali. Nie żebym miała to robić. I tak miałyśmy zamiar odwiedzić Ladislausa. Co jest głupotą. Ale nie zostawia się przyjaciół (lub jedynych ludzi, z którymi można być szczerym, jak kto woli) na pastwę psychopaty.
-W innych przedziałach. Nie martw się, gdy wylądujemy dołączysz do nich.
Nie martwiłam się. Nie byłam w stanie się do tego zmusić.
-Ale teraz śpij. Obudzę cię, gdy będziemy na miejscu.
W sumie, czemu nie? Nic nie stoi na przeszkodzie... nic się nie dzieje...

2 komentarze:

  1. Ja pierdzielę. Masakra. Współczuję jej. Jakim on kurde cudem w ogóle żyje?
    Weny^^ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ?! Ladislaus żyje ?! o.O
    Podejrzane -.-
    Przecież ona go rozszarpała na strzępy , o ile dobrze pamiętam ;-;
    No nic życzę weny i czekam na rozwój wydarzeń ~

    OdpowiedzUsuń