czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 18 "W rodzinnej atmosferze"

O dziwo, wciąż żyję. Kate, Lily i Mike zachowywali się jak żywe trupy, gdy wróciłam do domu. Jedyną reakcją na "nowinę" było stwierdzenie, że "później chętnie go poznają". A potem wszyscy poszliśmy spać. Ot, cała historia.
Odkręcanie wszystkiego zaczęło się dopiero w poniedziałek. 
-Co dokładnie mu powiedziałaś? - spytała po raz setny Kate.
-Wiem jedynie, że zna nasze prawdziwe imiona. A przynajmniej Lily - rzuciłam szybkie spojrzenie na siedzącą obok mnie dziewczynę. 
-Nie możesz stwierdzić z całą pewnością, że to jedyne co wie?
-Nie mogę! - jęknęłam. - I już nic z tym nie zrobię!
-Już, spokojnie - Lily zmierzyła Kate złym spojrzeniem i pogłaskała mnie po głowie.
Naprawdę zachowuje się jak moja matka. Strzepnęłam jej rękę i wstałam.
-Dowiem się co jeszcze wie. Zaprzyjaźnię się z nim. Upewnię, że nikomu nie powie - stwierdziłam.
-Na to liczę - odpowiedziała Kate, przecierając oczy. - Spotkasz się z nim jutro. A w środę zaczniesz chodzić do szkoły. Natomiast dzisiaj pojedziemy do fryzjera, kosmetyczki i gdzie tam jeszcze będzie trzeba. Lily nie może utrzymywać tej iluzji przez wieczności.
-Mhm - mruknęłam.
Ponieważ żadne z nas nie ma samochodu, Kate wezwała Guntera. Tym razem też był ubrany jedynie w czerń. (Zaczynam podejrzewać, że nie posiada nic innego w szafie.) Wszyscy wsiedliśmy i ruszyliśmy do Waszyngtonu. Może tym razem uda mi się coś zwiedzić?
-Lizzy - zwróciłam się do Lily - a jak tam w ogóle ten twój boy, hmm? Jak mu tam było...
-Alex- uśmiechnęła się. - Bawiliśmy się świetnie. Nie masz pojęcia jak on tańczy... - rozmarzyła się.
-Czekaj - wtrąciła się Kate. - Chcesz powiedzieć, że przez cały wieczór tylko tańczyliście?
-I trochę wypiliśmy. Ale bez obaw film mi się nie urwał - zapewniła z uśmiechem.
Kate spojrzała na nią zdegustowana.
-Czy to oznacza, że wy,,, 
-Nie - Lily pokręciła przeczącą głową. - Ale zaprosił mnie na randkę.
Kate jęknęła.
-Zakochała się - mruknęła niezadowolona.
-Co o nim wiesz? - spytałam rzeczowo.
-Jak to co? 
-Jak ma na imię?
-Alex.
-Nazwisko?
-Em...
-Ile ma lat? Chodzi do szkoły? Pracuje? Ma jakieś hobby? - obie dziewczyny patrzyły na mnie jak na przybysza z kosmosu. - No co? Jak można kochać kogoś kogo się nie zna?
-To miłość od pierwszego wejrzenia - zaperzyła się Lily. - Nie miałam jeszcze okazji by...
-Poznać tę swoją miłość? - weszła jej w słowo Kate.
-Czego się czepiacie! To wielka miłość! - szła w zaparte Lily.
-Mówisz jak księżniczka z bajki. Alex może być równie dobrze gwałcicielem, ale ty..
-Jesteśmy na miejscu - przerwał nam Gunter.
Wysiadłyśmy z samochodu i razem z Kate gapiłyśmy się na Lily, która rozczulonym spojrzeniem odprowadzała Guntera do najbliższego zakrętu. Kiedy samochód mężczyzny zniknął z pola widzenia dziewczyna wróciła do tematu:
-Wcale nie mówię jak księżniczka z bajki! Ja tylko...
-Kocham go nad życie - weszła jej w słowo Kate.
-Właśnie! A to zupełnie co innego!
-Jasne - Kate przekręciła oczami. - Dobra, chodźcie do tego fryzjera, czy gdzie tam mamy iść.


Umieram. Byłam u kosmetyczki, fryzjera i w tysiącach sklepów. Ja już nie chcę! Zerknęłam na zzipaną Kate. Ona chyba też ma dość...
-Lily, wystarczy! - jęknęłam.
-Jeszcze tylko... - zaczęła, ale Kate weszła jej w słowo:
-Misa ma rację. Jeśli chcesz łazić po sklepach, proszę bardzo. Nas znajdziesz tam - wskazała kafejkę parę metrów od nas. 
-Niech wam będzie. Wracam za chwilkę! - i już jej nie było, a my ślimaczym tempem ruszyłyśmy w stronę budynku.
Zajęłyśmy stolik w kącie i złożyłyśmy zamówienia. Ale co najwspanialsze - usiadłyśmy. A moje nogi krzyczały o to już kilka godzin.
-Skoro mamy teraz chwilę spokoju - zaczęłam. - To powiedz mi, czemu Lily tak dziwnie reaguje na Guntera, co?
-Ehh... sam Gunter nie ma z tym nic wspólnego. Może tyle, że wygląda jak jego dziadek, którego Lily "szczerze" - tu Kate pokazała cudzysłów - kochała. Mieli krótki romans, potem utrzymywali kontakt listowny. Nigdy więcej się nie spotkali - wzięła głęboki wdech. - Oczywiście głównie dlatego, że jesteśmy nieśmiertelne. Ale Lil dbała o nich przez te wszystkie lata. Teraz wreszcie ma okazję poznać swojego syna i wnuka. Wobec ciebie zachowuje się dokładnie tak samo. Zresztą, nie trudno zauważyć, że bardzo troszczy się o rodzinę.
-Tak, ale... Lily ma dziecko?! - tego się nie spodziewałam.
-Niejedno. Jest bardzo kochliwa i co drugi facet jest jej "prawdziwą miłością" - zniesmaczona mina Kate dobitnie pokazywała co ona o tym sądzi.
Do stolika podszedł kelner i podał nam nasze zamówienia - po czekoladowym capucchino i kawałku szarlotki. Chwilę po nim dołączyła do nas Lily.
-Kupiłam śliczne kolczyki! - pomachała najmniejszą torebką. - A wy laski? O czym gadałyście?
Zakupy bardzo podwyższyły jej humor.
-O tobie - powiedziała jak gdyby nigdy nic Kate,
-Doszłyście do jakichś wniosków?
-Tylko do jednego: cieszymy się, że cię mamy w rodzinie. Bez ciebie było by zbyt nudno - Kate poczochrała jej włosy. Widok komiczny.
Ale z jednym nie mogę się nie zgodzić. Dobrze mieć Lily w rodzinie. I Kate też. Bo są jedynym co w tej chwili mam... 
-Dziewczyny - olśniło mnie - nie chcę niszczyć pięknych chwil, ale... gdzie jest Mike?
Kate zaczęła przeklinać pod nosem, a Lily panicznie się rozglądać.
To chyba koniec rodzinnej atmosfery.

Hej :D w przyszłym tygodniu nie pojawi się nowy rozdział. Wyjeżdżam i nie będę miała możliwości go napisać. 
Do następnego!

3 komentarze:

  1. Lily przeurocza *^* trochę mi jej żal tyle zmarłych miłości ale cóż :( Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh, nieśmiertelność też ma swoją cenę.
    Udanego wyjazdu! Tak już kończę, bo nie mam pomysłu co napisać, ehh. Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń