sobota, 24 października 2015

"Śmierć za życia" Rozdział 3

A więc kto mógł wejść w takim momencie? Z pewnością ktoś kto mnie nie cierpi. I kogo ja nie cierpię. Kto zgadnie?
Pomiędzy mną, a Kastielem pojawił się mężczyzna z niebywale jasnymi włosami. Wpatrywał się w nas swoimi niezwykłymi oczami w dwóch kolorach.
Jego niebywale eleganckie ubranie z jakby innej epoki. Przede mną stał nie kto inny jak Lysander Meriwether. Nienawidzę faceta.
-Lysander?! Skąd ty się tu wziąłeś? - spytał zdziwiony Kastiel.
-Zauważyłem jak tu wchodzisz.... - mimo, że nie mówił do mnie, to przeszywał mnie chłodnym spojrzeniem - z panną Phantomhive. A że akurat mam dla ciebie tekst...
-Ok - Kasiel wzruszył ramionami.
-A tak po za tym chciałbym zamienić słówko z Caroline.
-Obawiam się, że nie mam czasu, panie Meriwether - powiedziałam zimno i uśmiechnęłam się wrednie - nie bierz tego do siebie. Czas mnie nagli.
-Nie mniej.... nalegam - powiedział z naciskiem, łapiąc mnie za ramię. Poczułam jak jego palce wpijają się w moje ramię. -To sprawa najwyższej wagi - mówił z powagą niepasującą zwyczajnemu osiemnastolatkowi. Tylko, że on nie był zwyczajnym osiemnastolatkiem.
-Jeśli tak to... nie pozostawia mi pan wyboru - Kastiel patrzył to na mnie to na Lysandra z oczami jak spodki.
-Znacie się? - spytał zdziwiony.
-Stare dzieje - powiedział Lysander.
-Ja bym tak tego nie nazwała. To nie było tak dawno - na "tak'' położyłam szczególny nacisk. Lys zesztywniał.
-To twoja subiektywna ocena - obrzucił mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
-Nie martw się. Ja też... -zaczęłam mówić, ale Lysander mi przerwał:
-Kas, mógłbyś zostawić mnie samego z panną Phantomhive? Chciałbym przedyskutować z nią... pewne sprawy. Na osobności - wyjaśnił.
-Spoko - Kastiel miał już wychodzić, kiedy złapałam go za ramię.
-Spotkajmy się potem. Wszystko ci opowiem - zaproponowałam.
-Ok - wyszedł.
-A więc? -spytała, gdy tylko drzwi trzasnęły - co było tak ważnego?
-Co ty do jasnej cholery wyprawiasz? - wycedził.
Maska chłodnej uprzejmości zniknęłam. Pozostała tylko znajoma twarz. Teraz - wykrzywiona w grymasie wściekłości.
-O co ci chodzi? Nie wyglądasz jakbyś się cieszy.
-A niby z czego mam być zadowolony, co? - warknął.
-Że mnie widzisz? - zasugerowałam.
-Dobre sobie! Ale skoro już mamy polować na tym samym terytorium musimy spisać konwencję - nie był zadowolony. Ja mu się nie dziwię. Też nie skaczę ze szczęścia. Trzeba wyznaczyć granicę. A ja nie cierpię granic. Określają. Jak reguły.
-Na to wygląda - skrzywiłam się.
-I dla twojej informacji, Kastiel jest mój - powiedział. Spojrzałam na niego zawiedziona.
-Spotkanie zostanie ustalone - gdy tylko wypowiedziałam te słowa zadzwonił dzwonek. Cholera jasna! A ja nadal nikogo nie... wyssałam, zjadłam... jak zwał tak zwał.
-Wybacz, ale jestem głodna - uśmiechnęłam się drapieżnie.
Wyszliśmy na korytarz i każde z nas skierowało się w swoją stronę. Weszłam do najbliższej toalety. Mimo, że od kilku minut trwała lekcja jeszcze parę dziewczyn poprawiało makijaż przed lustrem. W tym Mela. Kiedy tylko mnie zauważyła wygięła usta w paskudnym grymasie przez co rozmazała błyszczyk. Zachichotałam.
-Czego suszysz zęby?! - warknęła.
-Mam mokre to susze.
Po chwili zostałyśmy same w łazience. Mela schowała kosmetyki do torebki i podeszła do mnie.
-Zostaw Nataniela w spokoju - wycedziła.
-Przecież nigdzie go nie trzymam - odpowiedziałam. Właśnie znalazłam sobie nowe hobby! "Wkurz Mel w 10 sekund!"
-Dobrze wiesz o czym mówię! On jest mój!
-Nat nie jest niczyją własnością - zakończyłam temat. - Natomiast ty... - rzuciłam się na nią.
Czułam jak przepływa przez mnie życiodajna energia. Miała okropny posmak - osobisty swąd Melanie. Ale cóż...
-Jesteś cholernie niesmacznym lunchem - dokończyłam, patrząc z wyższością na oszołomioną dziewczynę.
Miała podkrążone oczy, zbladła. Wyglądała okropnie. Tego nie będzie tak łatwo zatuszować. Złapałam ja za podbródek.
-Zapomnij - poleciła i wyszłam z łazienki na zajęcia.
Reszta lekcji minęła mi szybko. Na szczęście nigdzie nie widziałam Lysandra. Skąd on się tu wziął? Kastiel musi znać go dość dobrze, więc na pewno mieszka tu od dłuższego czasu. Dlaczego go nie wyczułam? Może dopiero przyszedł? W zwyczaju miał gubić swoje rzeczy przez co się spóźniał. Lysander... jak ja go dawno nie widziałam. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo za nim tęskniłam. Za jego towarzystwem dwadzieścia cztery godziny na dobę... dobra, Phantomhive! Ogarnij się! To przeszłość!
Wychodziłam właśnie ze szkoły, kiedy go zobaczyłam. Siedział w klubie ogrodników i z zapałem pisał coś w notatniku. Kilka kosmyków opadło mu na oczy. Takiego go zapamiętałam. Słodkiego. Kochanego. Sporo się pozmieniało. Szybko ruszyłam po za teren szkoły. Samochód już na mnie czekał.
-Dokąd panienko? - spytał kierowca.
-Do domu państwa Wood - poleciłam.
-Adres... - zaczął.
-Znajdź!
Wyciągnął małe urządzenie i coś wpisał.
-Bag End 22 - wymruczał zadowolony i ustalił współrzędne w GPS-ie.
Zostałam odprowadzona przez spojrzenia innych uczniów.
Po 10 minutach stałam przed zielonym budynkiem z ogródkiem. Takim nie-Kastielowym. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzyła mi pulchna kobieta ok. siedemdziesiątki.
-Dzień dobry, nazywam się Caroline Phantomhive - przywitałam się grzecznie - czy zastałam Kastiela?
-Niestety jeszcze go nie ma. Przekażę, że byłaś - powiedziała kobieta szybko zamykając drzwi. Uh, chyba mnie nie lubi.
-Dziękuję, do widzenia - pożegnałam się i wróciłam do samochodu. -Do domu.
Po kwadransie otwierałam drzwi wejściowe prowadzące do ogromnego holu. Nie zdążyłam jeszcze ich zamknąć, a już stałą przy mnie jakaś służąca.
-Dzień dobry, panienko. Pan jest w biurze, a pani pojechała do państwa Meriwether - powiedziała.
-Mhm. Obiad zjem u siebie - nie czekając na odpowiedź pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.


Hej wszystkim ^^ co u was? Czy tylko moi nauczyciele ścigają się w wymyślaniu tysięcy sposobów żeby uczniowie "się nie nudzili"? I spali jak najmniej? :D A z przyjemniejszych spraw: kolejny rozdział "Na zawsze razem" pojawi się dziś wieczorem. A tymczasem wracam do lekcji :/ (ostatnimi czasy mam wrażenie, że nie robię nic po za uczeniem się).
+najlepsze zdanie dotyczące szkoły, jakie usłyszałam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy: "Ma być kartkówka jest sprawdzian, w dodatku nie z tego co było zapowiedziane."
Miłego  weekendu ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz