Tokio, grudzień 2010
-Misa!
Wiem, że tu jesteś, suko! - wrzask przeszył zimne, grudniowe powietrze.
- Nie chowaj się! I tak cię znajdę, suko! Zapłacisz... zapłacisz... -
krzyk kobiety przeszedł w charkot, słowa zatracały swoje pierwotne
znaczenie.Ciemnowłosa upadła na kolana. W jej oczach lśniło szaleństwo pomieszane z rozpaczą. Z nieludzkim wysiłkiem dźwignęła się i próbowała postawić kolejny krok.
-Misa - wykrztusiła. - Misa...
Na ulicy nie było nikogo z wyjątkiem tej jedne, szalonej kobiety, która wśród ciemności szukała kogoś kogo nigdy tam nie było.
-Misa...
Zatoczyła się na kontenery.
-Jesteś...
Z głośnym klapnięciem upadła na górę szarej brei, która jeszcze rankiem tego samego dnia spadała z nieba jako piękne, niepowtarzalne płatki śniegu.
-Następna...
Nagle
zza rogu wypadł mężczyzna. Biegł w kierunku kobiety. Pomimo
wszechobecnej zimy miał na sobie jedynie dżinsy, podkoszulkę i skórzaną
kurtkę. Złapał ciemnowłosą za ramiona i mocno nią potrząsnął. Ta
uśmiechnęła się zwycięsko.
-Za późno - wykrztusiła, wypluwając krew. - Jest następna... przegrałeś...-Kto?! Kto jest następny?! - warknął mężczyzna, stawiając kobietę na nogi.
-Myślisz, że ci powiem? - wstąpiły w nią jakby nowe siły. - Jest następna. I umrze.
-Nie! - jęknął mężczyzna, odpychając z obrzydzeniem obcą kobietę.
-A niby dlaczego nie? Ja umarłam, więc czemu ona ma nie umierać?
-Pamiętasz jak twierdziłaś, że ty nigdy taka nie będziesz? - spytał smutno mężczyzna. - Wytrzymałaś tydzień i jesteś dokładnie taka sama.
Kobieta otworzyła usta, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo. Skonała, zostawiając mężczyznę samego w pustej, nocnej ciszy. W jego głowie tłukła się jedna myśl:
Kto będzie następny?
Londyn, grudzień 2014
Misa
po raz setny zerknęła na kartkę trzymaną w dłoni. Znajdowały się na
niej dane nowego ucznia, któremu miała pomóc zaaklimatyzować się w
szkole. Według dokumentu był to Ladislaus Wodostocki, który kilka dni
temu razem z rodzicami przeprowadził się do Londynu z Sankt Petersburga.
Jednak suche fakty nie interesowały Misy. Chciała się dowiedzieć jak
najwięcej o nowym uczniu od niego samego. Dlatego od dziesięciu minut
czekała na niego pod drzwiami gabinetu dyrektora. Jako gospodarz szkoły
miała obowiązek zaopiekować się każdym nowym uczniem.
W
końcu drzwi się otworzyły. Z pokoju wyszedł dyrektor, a za nim wysoki
brunet, który zdecydowanie nie wyglądał na szesnaście lat, które miał
wpisane w papierach.
-Ladislesz
to jest Misa Hastings. Oprowadzi cię po szkole i pomoże z niezbędnymi
dokumentami - powiedział dyrektor, po czym skinął obojgu głową i wrócił
do swojego gabinetu.
-Cześć, Ladi... - zaczęła mówić Misa, jednocześnie lustrując chłopaka wzrokiem.
Ubrany
w czarny podkoszulek, ciemne dżinsy i trapery zdecydowanie zwracał na
siebie uwagę. Z ramienia zwisał mu ciężki plecak, z przewieszoną przez
wolne "ucho" skórzaną kurtką.
-Nie Ladislaus! - chłopak stanowczo pokręcił głową. - Żaden Anglik nie wymówił mojego imienia prawidłowo.
-Więc jak? Stokrotka? - zażartowała Misa.
-Może być - brunet wzruszył ramionami.
-W
takim razie, miło mi cię poznać Stokrotka. Jestem Misa Hastings -
powiedziała z uśmiechem dziewczyna wyciągając rękę przed siebie.
-Miło mi cię poznać, Mizo - chłopak ujął jej dłoń i delikatnie nią potrząsnął.
-Zaprowadzę
cię do pokoju gospodarzy po wszystkie niezbędne dokumenty. Im szybciej
załatwisz wszystkie niezbędne formalności tym lepiej. Później pójdziemy
do biblioteki założyć ci kartę i wypożyczyć lekturę. Jesteś w trzeciej
B, jak ja, omawiamy "Antygonę" Sofoklesa. W bibiliotece zostało jeszcze
kilka egzemplarzy... - Misa wymieniała wszystkie sprawy do załatwienia,
co chwila zerkając w swoje notatki. Stokrotka przyglądał jej się z
nieukrywanym rozbawieniem.
-Miza - przerwał jej. - Prowadź do pokoju gospodarzy. Wszystko po kolei.
-No przecież wiem - obruszyła się, jednak uśmiech zdradzał, że wcale nie jest zła na chłopaka.
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy uczniowie ustawili się pod salami lekcyjnymi, a oni ruszyli w kierunku schodów.
Misa
ścisnęła dokumenty w dłoni. Coś było nie tak. W otoczeniu zaszła jakaś
zmiana. W tamtej chwili jedynie kartki w dłoni wydawały się jej znajome.
Bardzo długi prolog nie ukrywam ale bardzoooo fajny. W prawdzie dopiero zaczynam ale zapowiadam się bardzo ciekawie
OdpowiedzUsuń